I tylko jedno może unicestwić marzenie - strach przed porażką
(Paulo Coelho)

niedziela, 15 września 2013

Koncert Roda Stewarta.

Wielki świat przyjechał do Rybnika,a że taka okazja jak i wiele innych :) dwa razy się nie zdarza,M. zakupiła bilety  na to wydarzenie.Jakby szczęścia było mało,to kolejne dwie wejściówki M. wygrała z portalu Rybnik. Nasze miasto,odpowiadając na pytanie -Jakiej drużynie kibicuje Rod Stewart? Dzięki wygranej tato i p. Dorota też  mili okazję  przeżyć  koncert na żywo.Zanim zaśpiewał Rod o godzinie 20,to było trochę nerwówki,a to za sprawą ,kogóż by  innego jak nie mamy.Że to będzie dużo ludzi ,że nie będzie gdzie auta postawić ,więc o 17 już nas z domu wyciągnęła,niby już ta pora.Mieliśmy za to miejsca przy barierce,widoczność dobra ,ale ruch ograniczony ,a ja lubię się ruszać.Przed głównym wykonawcą zagrał zespół Manchester,a wraz z nim  rozpadało się ,aby padać do pierwszych dźwięków Roda. Kolejna porcja deszczu spadła  dopiero na bisie ,nam to nie przeszkadzało byliśmy zaopatrzeni w kurki przeciw deszczowe,takie były prognozy.Koncert przygotowany profesjonalnie,dograny w każdym szczególiku, osłuchani,opatrzeni wytańczeni ( zmieniliśmy te dobre miejsca obserwacyjne ,na jeszcze lepsze z możliwością do tańczenia ),ale było fajnie ..........Jesteśmy na fotkach Naszego Miasta, a swoje też są :)





sobota, 14 września 2013

Wyjazd z tatą.

Tato wyszedł ze szpitala,jaka była przyczyna,jego dolegliwości pozostaje tajemnicą,coś wspominano o niedrożności jelit. W planach był wyjazd do brata i  wujków i wyjazd doszedł do skutku. Spędziliśmy ponad  tydzień po za granicami naszego kraju (Niemcy). Mama z Kubą pilnowali posiadłości ,niektórzy  nawet chodzili do szkoły,a ja byłem w gronie dalszej rodziny.Uczestniczyłem w urodzinach cioci Ewy ,czyli to co lubię.Wróciłem pełen pozytywnej energii,mama miała okazję zatęsknić za nami i docenić nasze wyjątkowe towarzystwo.Dzisiaj w planach koncert Roda Stewarta.Pierwotnie miałem  iść na koncert wraz z mamą ,Agnieszką i Dawidem. Zmiana planów mama wygrała dwa bilety ,wiec zabiera tatę i koleżankę,a że wygrane bilety są na trybunie ,wiec male roszady.Za oknem wilgotno. Zobaczymy co nam niebo przygotuje. Za parę dni kolejny wyjazd tym razem na turnus zakątkowy do Jadownik, jest szansa ,że będąc cały czas w ruchu nie  dopadnie mnie przesilenie jesienne i będę rześki jak bryza morska :).

poniedziałek, 2 września 2013

Rok szkolny 2013/ 2014 rozpoczęty.

Na godzinę dziewiątą wstawiłem się wraz z mamą na powitanie szkoły.


Dużo zmian. Pierwsza bardzo ważna to wychowawczyni  pani Iwona,bardzo miła z sercem na dłoni ,kolejna to jest nas w klasie sześcioro ; trzech Dominików i trzy dziewczyny; Klaudia ,Róża i Sandra( twierdzę ,że się z nią ożenię).Zajęcia pod  kątem logopedycznym  mam obiecane raz w tygodniu. P. Magda. obiecała mamę przeszkolić w diecie sensorycznej. Zapał do pracy  na razie jest,oby nastąpiły zmiany pozytywne w moim rozwoju.
Po inauguracji zabraliśmy babcię i zajechaliśmy na grób dziadka ,którego nigdy nie poznałem,ale o nim pamiętam w modlitwie.Tato nadal w szpitalu obłożony komputerem filmami ,książkami,gazetami i wodą ,bo tylko tą wolno mu spożywać.Od jutra pobudka skoro świt i ze śpiewem na ustach ruszamy na busa; Hej ho .hej ho, do szkoły by się szło .....

niedziela, 1 września 2013

Tato w szpitalu.

 W piątek,mieliśmy jechać z mamą na pożegnanie lata do Leszczyn,miał występować Tabu,więc była okazja do tańca :)Zadzwoniła babcia i zdziwiła się ,że w piątki huczne imprezy,a  że mamie nie bardzo chciało się chodzić po festynach ,miała okazję się wymigać.Tato  źle się czuł i  wymiotował.Tak było po popołudniu i godziny na godzinę było coraz gorzej.Wieczorem jak już kolejny raz wymiotował w łazience,przyleciałem do mamy zacząłem ją ciągnąć i krzyczeć -" tata wymiotuje,rusz się baranie".Wiem ,ze tak nie powinienem mówić do nikogo ,ale trzeba  nieraz potrząsnąć innymi.
Tato słaniając się na nogach z wiadrem w ręku zdecydował się szukać pomocy specjalisty,a nie tylko korzystać z domowej apteczki. Wizyta  w poradni całodobowej,skierowanie do szpitala. Tam internista, zastrzyk,USG,RTG, konsultacja chirurgiczna i szpitalne łóżko. Po kroplówkach, bóle i wymioty ustąpiły,teraz tatę obserwują. My natomiast w domu pracowaliśmy w pocie czoła,całą trójką sprzątaliśmy auto,na dwa podejścia. Za pierwszym razem deszcz nas przegonił.Próbowałem wejść do garażu ( to jedno z tych licznych pomieszczeń do którego nie wchodzę ) z paniką w oczach po wielu próbach wskoczyłem położyć butelkę z szamponem i uciekałem szalonym pędem.Nic się w tej kwestii nie zmieni ,bez pomocy specjalisty.