otworzył M. oczy na moje zachowanie,a to za sprawą pani psycholog Marii Piszczek.Teraz tylko szukać dobrych terapeutów i kasy .Sprawa moich lęków przed schodami ma podłoże w mojej krótkowzroczności i powinna być prowadzona jak dla osób niedowidzących,natomiast jeśli chodzi o ataki autoagresji mam zaburzenie głębokiego czucia i w tym kierunku powinniśmy szukać pomocy,a nie podawać leki,które i tak nie wiele wnoszą.Kolejną osobą,która dała M. do myślenia była pani profesor Elżbieta Zakrzewska-Manterys ,aby szukać zajęć,które lubię wykonywać i na tym skupić nasze dalsze działanie,więc M. rozglądaj się za kółkiem tanecznym na miarę moich możliwości.Pogadanki dla rodziców uświadomiły M.,że czyny powinny mieć konsekwencje i na takie powinno się stawiać,a nie na kary.Turnus bardzo dobrze zorganizowany,terapeutki pełne pomysłów i chęci a co się działo jest opisane tutaj :) Pogoda marzenie,sprzyjała plażowaniu,kąpielom jak i spacerom,deszczu nie spotkaliśmy,choć podobno w jedną noc padało,nic nam nie wiadomo o tym ,noce po całodziennych zajęciach przespane..Dojazd do Rowów trochę skomplikowany,bo to i autobus i dwa pociągi trzeba było zaliczyć,ale sukces w postaci zejścia na peron trzymając się tylko poręczy zaliczony,to było na powrót,w tamtą stronę nie było tak łatwo mama wołała kogoś z podróżnych aby mi służył ramieniem,a strach był wypisany na mojej twarzy.Do bardzo nieprzyjemnych należała podróż do Rowóch ,a to za sprawą braku kasy Intercity na dworcu w Rybniku.Ponad tydzień przed wyjazdem M. wyszukała połączenie w internecie i pojechała kupić bilet na dworzec.Okazało się ,że można kupić tylko do Częstochowy ,bo to był pociąg Kolei Śląskich,pani kasjerka bardzo nie miła,z jednej strony nie ma się co dziwić,dlaczego ona ma odpowiadać za innych przewoźników,poinformowała,że na dalszą trasę bilet można kupić w Katowicach.Z biletem na kawałek trasy,mama zasiadła do internetu i poczytała ,ze można również zakupić bilet przez internet,jako że mamę czasem ponosi optymizm stwierdziła,że zakupi bilet w Częstochowej,mieliśmy trochę czasu miedzy jednym pociągiem a drugim. Po kilku dniach jednak zasiadła do komputera z postanowieniem zakupu biletu ,wyskoczył komunikat ,że nie ma wolnych miejscówek,czy kupujesz nadal,no przecież teraz pociągi nie są przeładowane gdzieś się miejsce znajdzie.Bilet wydrukowany na resztce tuszu,jedziemy.Pociąg napakowany jak za czasów komuny,przed nami podróż dziesięciogodzinna na korytarzu. Ratunku!!! .M. w wojowniczym nastroju szuka konduktora ,jest ..dostało się chłopinie . Moja niepełnosprawność przydała się i siedliśmy w wagonie służbowym.
Część kosztów turnusu pokryła kopalnia " Jankowice" z Rybnika,której tato był pracownikiem,kolejną kwotę wpłaciliśmy z subkonto w Fundacji "Zdążyć z Pomocą " .W tym miejscu chcieliśmy ,za to podziękować wszystkim,którzy ofiarowali mi swój 1% procent podatku!!!!
Teraz kilka zdjęć jak to przyjemnie było w Albatrosie,urok ośrodka polegał na tym,że morze bliziutko a miasto daleko,wiec moje wypady na autodrom musiały być spacerem po plaży i dreptałem nie narzekając .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz