Spoglądając w niebo ;będzie czy nie będzie padać?,wybraliśmy się na nasz dzielnicowy festyn. Zagrzmiało,zachmurzyło się,ale nie padało,pewnie w niebie usłyszano nasze modlitwy.Akurat od mszy św. rozpoczęto imprezę.Jako ,że ja jestem zwolennikiem tańców w szerszym gronie,każda osoba była przeze mnie zapraszana do tańca. Na początku nie było chętnych i mama mnie strofowała,ze mam sam tańczyć albo z nią.Mamę mam na co dzień i już się z nią natańczyłem,wiec po paru taktach muzyki odprawiałem ją na ławkę ( rezerwową).W miarę upływu czasu zabawa się rozkręcała,pojawiały się pary,a koło nich ja.Jak to u siebie większość ( jak nie wszyscy) mnie zna i chętnie ze mną tańczyli. Najlepiej lubię kółeczka i to duże.Zespół " Gama" grał prawie do 23,a ja nie opuściłem ani jednej piosenki.Muzyka i taniec to mój żywioł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz