I tylko jedno może unicestwić marzenie - strach przed porażką
(Paulo Coelho)

piątek, 11 października 2013

Problem z kapsułką.

Mama po rozmowach z innymi mamami mi podobnymi,po poczytaniu Zakątka 21,stwierdziła,że będę wspomagany Eye Q i Geriavitem .Wiedza o tym ,że nie połykam kapsułek była jej znana. Do tej pory  brano pod uwagę ,ze tabletka musi być rozgnieciona,albo w syropie. Teraz mama stwierdziła, ze dość obchodzenia się ze mną jak  z jajkiem jestem dorosły i mam połykać kapsułki.Żeby umiejętności przychodziły z wiekiem,było by ok.Niestety tak to nie działa,więc kapsułka do buzi kubek do ręki  ja gryzę kapsułkę,M. mówi ,że mam pić nie gryźć ,czary nade mną odprawia.Ja i tak  wygryzłem co było w środku,bardzo nie smaczne trochę wyplułem do kubka trochę po bluzce poleciało . Jedna kapsułka poleciała do żołądka.Ja się szybko poddaje,mama uparta,jeśli nawet te specyfiki nie pomogą abym był bardziej żywotny to może chociaż osiągniemy sukces i nauczę się połykać  kapsułki.
Byliśmy też na szkoleniu jakie ćwiczenia wykonywać ,aby poprawić moje czucie głębokie. Część z tych ćwiczeń nie wymaga ode mnie wysiłku ,mam tylko poddać się uciskom,rozciąganiu i masowaniu,więc jeśli dotyk mamy będzie mi odpowiadał,jest szansa na stosowanie. Kolejne ćwiczenia  wymagają zakupu sprzętu do ćwiczeń i mojej aktywności. Z panią Magdą współpracowałem, zastanowię się czy mama to odpowiedni terapeuta,jeśli nie,trzeba będzie korzystać z wykwalifikowanej kadry.Mój wiek dyskwalifikuje mnie już z refundowanych terapii.Mam rentę mogę szaleć :) Przede mną jeszcze  pobranie krwi  w kierunku  niedocukrzenia, a potem .... zobaczymy...

niedziela, 6 października 2013

Urodźinowo.

Babcia Aniela kończyła 75 lat, z tej okazji zjechała prawie cała rodzina .Z  Niemiec przyjechali;ciocia Ewa z wujkiem Piotrkiem,ciocia Wiesia z wujkiem Adamem,Samantą i Mają,ciocia Nina z wujkiem Piotrkiem a ich syn Marek przybył z Anglii. My mieszkamy na miejscu dołączył do nas tylko Rafał też z Niemiec. Ja jestem chłopak towarzyski więc impreza była przednia. Jako ,że rodzina musiała w niedzielę  wracać do swoich obowiązków,bo to i praca i szkoła.Szkoda było ich wypuścić ,bez imprezy na moich urodzinach,dlatego zacząłem obchodzić moje urodziny (8 październik) już w sobotę.Był tort ,podnoszenie w górę,wyśpiewane sto lat,szampan i wszystko jak należy. Prezenty też były ,a jakże ,kolejne smycze i paski mile widziane :)
Oczywiście kilka osób miało w rękach aparat, więc każdy profil życzyłem sobie obfotografować.

                         



                                     Kuzyn Marek.

Babciu 100 lat!!!


                                      Męskie towarzystwo,Maja na ozdobę  :)

                                              prezent od wujka Adama,teraz pokażę jak się gra w piłkę .

                                         Kto powiedział ,że tylko pieski trzeba głaskać w ramach dogoterapii, ja  mam teraz terapię z kotem.

                                              Dmuchanie trzeba powtórzyć ,za  szybko było  :)


                                           Zgadnijcie kto najgłośniej śpiewał  moje Sto lat :)

                                       Międzynarodowe towarzystwo; Anglia,Niemcy,Polska
.

Turnus w Jadownikach Mokrych.

Przez dwa tygodnie gościłem wraz z mamą w ośrodku w Jadownikach Mokrych.W  tym miejscu byliśmy pierwszy raz,ale z pewnością będziemy tam wracać.Miejsce kameralne,większość kuracjuszy mama znała wirtualnie, a to za  sprawą Zakątka 21,teraz mieliśmy okazje spotkać je w realnym świecie i na pewno znajomości pozostaną na dłużej. Co prawda dzieciaki były dużo,dużo  młodsze,ale mi to zupełnie nie przeszkadzało ,mogłem się wykazać ojcowskim instynktem :) Oczywiście najbardziej do gustu przypadł mi tato Szymka,zdecydowanie wolę męskie towarzystwo. Przez kilka dni była też z nami dwudziestodwuletnia Ania,która tak jak ja ma zespół Downa,ale idzie z umiejętnościami i wiedzą jak burza. Jej pobyt był dla mnie motywacją do ćwiczeń.Cały czas mam lęki przed schodami i innymi dziwnymi rzeczami. Schody w ośrodku  pokonałem po kilku dniach. Natomiast  wyjazd do kopalni soli Bochnia,oprócz wycieczkowych atrakcji ,dostarczył nam wielu wzruszeń,a to z powodu mojego lęku przed wejściem do windy. Cała grupa  zachęcała mnie do pokonania tego leku ,zaangażowali się też pracownicy tejże .Kiedy wszyscy już stracili nadzieję,zdecydowałem się wsiąść z panem z obsługi korzystając z kasku kolejnego pracownika.Radość  grupy i moja była,jak po zdobyciu Mont Everestu. Pobyt  terapeutów,rehabilitantów i wszystkich dbających o nasz pobyt w tym miejscu będziemy wspominać z nostalgią. Do wyjazdu w to jakże przyjazne miejsce przyczynił się również proboszcz naszej parafii, udzielając wsparcia finansowego. Na turnusie mama zdecydowała,że trzeba porobić badania w kierunku tarczycy,bo moja ospałość i zmęczenie jest podejrzana.
Badanie za mną  trochę histerii było,a jakże , krew udało się pobrać.Tarczyca w porządku,ale jest niski poziom glukozy,więc kolejne badania przede mną. Na razie uzupełniam cukier słodkościami urodzinowymi.
Teraz  foto relacja.              Dogoterapia.
                                               
                                               Grota solna.
                       
                                          Próbuję zanurzyć głowę bez nabierania powietrza,nadal trzeba ćwiczyć .


                                            Zabawy ruchowe,tańce hulanki swawola....
                                           
                                          Pływam ,potrzebowałbym kogoś do ruszania nogami..

                                    Wio koniku...

                                                Grzej słoneczko..
                             
                             Kopalniany dziad.

                                        Mama szczęśliwa ,dziecko zjechało na  kopalnię
                                       Wioska oraczy. Dawno ,dawno temu...

                                        dbam o ciało...



                           Powrót do domu. Wszędzie dobrze,ale w domu najlepiej

A to relacja w tv Kraków.

niedziela, 15 września 2013

Koncert Roda Stewarta.

Wielki świat przyjechał do Rybnika,a że taka okazja jak i wiele innych :) dwa razy się nie zdarza,M. zakupiła bilety  na to wydarzenie.Jakby szczęścia było mało,to kolejne dwie wejściówki M. wygrała z portalu Rybnik. Nasze miasto,odpowiadając na pytanie -Jakiej drużynie kibicuje Rod Stewart? Dzięki wygranej tato i p. Dorota też  mili okazję  przeżyć  koncert na żywo.Zanim zaśpiewał Rod o godzinie 20,to było trochę nerwówki,a to za sprawą ,kogóż by  innego jak nie mamy.Że to będzie dużo ludzi ,że nie będzie gdzie auta postawić ,więc o 17 już nas z domu wyciągnęła,niby już ta pora.Mieliśmy za to miejsca przy barierce,widoczność dobra ,ale ruch ograniczony ,a ja lubię się ruszać.Przed głównym wykonawcą zagrał zespół Manchester,a wraz z nim  rozpadało się ,aby padać do pierwszych dźwięków Roda. Kolejna porcja deszczu spadła  dopiero na bisie ,nam to nie przeszkadzało byliśmy zaopatrzeni w kurki przeciw deszczowe,takie były prognozy.Koncert przygotowany profesjonalnie,dograny w każdym szczególiku, osłuchani,opatrzeni wytańczeni ( zmieniliśmy te dobre miejsca obserwacyjne ,na jeszcze lepsze z możliwością do tańczenia ),ale było fajnie ..........Jesteśmy na fotkach Naszego Miasta, a swoje też są :)





sobota, 14 września 2013

Wyjazd z tatą.

Tato wyszedł ze szpitala,jaka była przyczyna,jego dolegliwości pozostaje tajemnicą,coś wspominano o niedrożności jelit. W planach był wyjazd do brata i  wujków i wyjazd doszedł do skutku. Spędziliśmy ponad  tydzień po za granicami naszego kraju (Niemcy). Mama z Kubą pilnowali posiadłości ,niektórzy  nawet chodzili do szkoły,a ja byłem w gronie dalszej rodziny.Uczestniczyłem w urodzinach cioci Ewy ,czyli to co lubię.Wróciłem pełen pozytywnej energii,mama miała okazję zatęsknić za nami i docenić nasze wyjątkowe towarzystwo.Dzisiaj w planach koncert Roda Stewarta.Pierwotnie miałem  iść na koncert wraz z mamą ,Agnieszką i Dawidem. Zmiana planów mama wygrała dwa bilety ,wiec zabiera tatę i koleżankę,a że wygrane bilety są na trybunie ,wiec male roszady.Za oknem wilgotno. Zobaczymy co nam niebo przygotuje. Za parę dni kolejny wyjazd tym razem na turnus zakątkowy do Jadownik, jest szansa ,że będąc cały czas w ruchu nie  dopadnie mnie przesilenie jesienne i będę rześki jak bryza morska :).

poniedziałek, 2 września 2013

Rok szkolny 2013/ 2014 rozpoczęty.

Na godzinę dziewiątą wstawiłem się wraz z mamą na powitanie szkoły.


Dużo zmian. Pierwsza bardzo ważna to wychowawczyni  pani Iwona,bardzo miła z sercem na dłoni ,kolejna to jest nas w klasie sześcioro ; trzech Dominików i trzy dziewczyny; Klaudia ,Róża i Sandra( twierdzę ,że się z nią ożenię).Zajęcia pod  kątem logopedycznym  mam obiecane raz w tygodniu. P. Magda. obiecała mamę przeszkolić w diecie sensorycznej. Zapał do pracy  na razie jest,oby nastąpiły zmiany pozytywne w moim rozwoju.
Po inauguracji zabraliśmy babcię i zajechaliśmy na grób dziadka ,którego nigdy nie poznałem,ale o nim pamiętam w modlitwie.Tato nadal w szpitalu obłożony komputerem filmami ,książkami,gazetami i wodą ,bo tylko tą wolno mu spożywać.Od jutra pobudka skoro świt i ze śpiewem na ustach ruszamy na busa; Hej ho .hej ho, do szkoły by się szło .....

niedziela, 1 września 2013

Tato w szpitalu.

 W piątek,mieliśmy jechać z mamą na pożegnanie lata do Leszczyn,miał występować Tabu,więc była okazja do tańca :)Zadzwoniła babcia i zdziwiła się ,że w piątki huczne imprezy,a  że mamie nie bardzo chciało się chodzić po festynach ,miała okazję się wymigać.Tato  źle się czuł i  wymiotował.Tak było po popołudniu i godziny na godzinę było coraz gorzej.Wieczorem jak już kolejny raz wymiotował w łazience,przyleciałem do mamy zacząłem ją ciągnąć i krzyczeć -" tata wymiotuje,rusz się baranie".Wiem ,ze tak nie powinienem mówić do nikogo ,ale trzeba  nieraz potrząsnąć innymi.
Tato słaniając się na nogach z wiadrem w ręku zdecydował się szukać pomocy specjalisty,a nie tylko korzystać z domowej apteczki. Wizyta  w poradni całodobowej,skierowanie do szpitala. Tam internista, zastrzyk,USG,RTG, konsultacja chirurgiczna i szpitalne łóżko. Po kroplówkach, bóle i wymioty ustąpiły,teraz tatę obserwują. My natomiast w domu pracowaliśmy w pocie czoła,całą trójką sprzątaliśmy auto,na dwa podejścia. Za pierwszym razem deszcz nas przegonił.Próbowałem wejść do garażu ( to jedno z tych licznych pomieszczeń do którego nie wchodzę ) z paniką w oczach po wielu próbach wskoczyłem położyć butelkę z szamponem i uciekałem szalonym pędem.Nic się w tej kwestii nie zmieni ,bez pomocy specjalisty.